Rozdział 7


                            

Przez kolejne dni starałam się o nim zapomnieć, o tym pocałunku i dość dobrze i to wychodziło. On nie zachodził do mnie od tych kilku dni. Co bardzo mi pomogło. Siedziałam sama do momentu aż Taylor nie zaszła i nie zagadała. Pewnego dnia przyszła do mnie także Oliwia, wydawała się miła, ale także…. Pusta? Mam nadzieję że to tylko chwilowe. Nienawidzę „pustaków”.  Pamiętam ten dzień, który na pewno zapamiętam na dłużej.
- No chodź! – mówiła z zawziętością Taylor, ciągnąc mnie za rękę, ale ja uporczywie nie chciałam puścić mojego łóżka. Nie miałam ochoty wychodzić z tego pokoju. Miałam ochotę raczej się w nim zaszyć i tak czekać na śmierć lub na apokalipsę.
- Nie! Ja nie chcę ! – krzyczałam usiłując wyrwać się z jej uścisku, ale dziewczyna widocznie miała więcej siły niż ja, więc udało jej się mnie oderwać od łóżka. Spadłam z nią na podłogę, wydając tylko ciche Auć. Spojrzałam na Tay która patrzyła na mnie. Po chwili wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Wstałyśmy i otrzepałyśmy się z brudów z podłogi.
- Wiesz co zauważyłam? – zapytałam, a przyjaciółka spojrzała na mnie nic nie wiedzącym wzrokiem.
- Co? – zapytała, ruszając ku drzwiom, dalej nie miałam ochoty opuszczać pokoju, ale nie chciałam znów narazić swojego ciała na bliskie spotkanie z podłogą. Więc poddałam się i ruszyłam za nią.
- Że nie jestem takim typowym więźniem, normalnie przetrzymuje się takie osoby w pokoju bez takich gadżetów jak mam ja, daje im się miskę z wodą i jakieś dziwne jedzenie – powiedziałam, a ona pokiwała twierdząco głową, domyślam się że w znaku że również to zauważyła.
- Najwyraźniej stałaś się bardziej naszym członkiem, przyjacielem niż więźniem – powiedziała, a ja spuściłam wzrok wlepiając go w podłogę. Dla niej może i tak, ale co z osobnikiem który jak to powiedział : Chce ode mnie tylko zemsty?
- Może dla was, ale dla niego jestem tylko zakładnikiem, zemstą, szansą na większe wzbogacenie – powiedziałam, a ona westchnęła. Wiedziałam ze zaraz zacznie tą swoją gadkę na temat że Jake mnie kocha, ale ja po prostu nie dopuszczałam do siebie takiej wiadomości. To byłoby nierealne, on… bawił się kobietami, a ja nie chciałam takiego partnera. Błędem było już to że znalazłam w nim obiekt wzdychań.
- Nie mów tak, na pewno tak nie jest – usiłowała mnie upewnić, ale ja wiedziałam swoje, wiedziałam że on nie ma serca, jedynie lód.
- Taylor , dobrze wiesz jak jest – powiedziałam, a ona odwróciła wzrok. Otworzyła drzwi, a po chwili wyszła z pokoju, zrobiłam to co ona. W tym monecie drzwi wjazdowe się otworzyły, a przez nie wjechało czerwone audi. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała mnie przepraszającym spojrzeniem, nie widziałam o co jej chodzi jedynie czekałam aż osobnik który przyjechał wysiądzie z pojazdu. Usłyszałam że drzwi Samolu zostały zamknięte, a kiedy spojrzałam w ich stronę ujrzałam Jake, pierwszy raz od kilku dni. Kiedy ujrzał samochód uśmiechnął się łobuzersko i czekał aż osobnik wysiądzie. Skierowałam wzrok na pojazd, a drzwi się otworzyły. Moim oczą ukazała się szczupła szatynka. Pierwsze co mi przyszło do głowy to, to że to jego dziewczyna. Była ubrana niezbyt skromnie, a raczej bardzo wyzywająco. Spostrzegła bruneta i nim się obejrzałam podbiegła do niego. Jej obleśnie ręce objęły go za szyję, a oni połączyli się w bardzo namiętnym pocałunku. Miałam z jednej strony się rozpłakać, a z drugiej zwymiotować. Ale postanowiłam myśleć racjonalnie. Więc tak po prostu ich zignorowałam. Ale gdzieś w sobie byłam strasznie zazdrosna i chciałam znaleźć się na jej miejscu.
- Nie przy ludziach – powiedziała z obrzydzeniem Taylor, a ja spojrzałam na nią, a po moich plecach przeszły nieprzyjemnie dreszcze.
- Nie widzę tu żadnych – powiedziała brunetka odrywając się od bruneta, zdziwiło mnie jego zachowanie, mnie nie musiał bronić, ale Taylor, przecież ona mówiła że są jak siostra i brat. Ale on zamiast stanąć w jej obronie po prostu zaśmiał się i spojrzał na nas z tą samą kpiną co na  mnie kilka dni temu. Miałam ochotę coś powiedzieć, ale w moim gardle powstała wielka gula.
- Jedynym nieczłowiekiem w tym pomieszczeniu nie jesteś Sreene – powiedziała Taylor i ciągnąc mnie za rękę weszłyśmy do salonu, ale zanim to zrobiłyśmy dziewczyna zatrzymała się i pokazała jej środkowy palec w znak że ma się walić.  Weszłyśmy do pomieszczenia i usiadłyśmy na kanapie.
- Widzisz! – powiedziała podnosząc głos. Była wściekła widziałam to po jej oczach. W takich momentach bałam się jej. Mówiła że potrafi zabić, a ja nie chciałam upewniać się czy naprawdę tak jest.
- Taylor proszę uspokój się – próbowałam ją jakoś uspokoić, jej gniew, nie chciałam, nie lubiłam takiego zachowania.
- Przepraszam, ale widzisz jak ona go zmienia, nie poznaję go. – powiedziała, a w jej oczach pojawiły się kropelki łez. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Od razu wiedziałam że zależy jej na nim, że naprawdę jest dla niej jak brat. Ale ta Ashley…
- Widzę – powiedziałam cicho, a moje serce krwawiło. Miałam ochotę polecieć do pokoju i z trzaskiem zamknąć ich drzwi, a co gorsza miałam ochotę się zabić. Szkoda tylko że w pobliżu nie mam żadnej żyletki.
- Mam tego dość, dość pobłażania się przed nią tylko dlatego że to dziewczyna Jake. On jest w nią zapatrzony, a raczej jej ciało. – powiedziała, a agresja w jej głosie nabierała na sile.
                                                               ***
Zapaliłem papierosa i czekałem aż moja kochanka opuści łazienkę. Włożyłem szlugę do ust i złapałem za moje bokserki. Ubrałem je i wyjąłem skręt z buzi, po czym wypuściłem dym który zebrał się w moich płucach.
- Jakuś! – krzyknęła Ash, a ja obejrzałem się za siebie spostrzegając moją kochankę.
- Tak skarbie? – zapytałem, a ona podeszła do mnie, była obwinięta ręcznikiem, a po jej ciele spływały kroplę, wiedziała że coś takiego rozpalało mnie do granic możliwości. Odgarnąłem jej włosy i zacząłem całować jej szyję.
- Muszę kupić nowe ciuchy – powiedziała z bezsilnością, a ja westchnąłem.
- Ile potrzebujesz? – zapytałem nie odrywając się od jej ciała. Zjeżdżałem coraz niżej, ale dostęp do dalszej części do jej ciała blokował mi ręcznik.
- Z 2 tysiące – powiedziała, a ja złapałem za krawędzie ręcznika, lekko go zsuwając. Dziewczyna szybko złapała za ręcznik i uniemożliwiła mi zdjęcie go. Zacmokałem z niezadowolenia i podszedłem do moich spodni skąd wyjąłem portfel. Wyjąłem z niego odpowiednią kwotę i podałem brunetce, która czym prędzej pobiegła do łazienki, zostawiając mnie niezaspokojonego.
                                                               ***
Za drzwiami słychać było odpalanie silnika i odgłos odjeżdżającego samochodu. Spojrzałam na szatynkę i dostrzegłam że zasnęła. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z salonu, cicho zamykając drzwi, tak by Tay się nie obudziła.
- Widzę że nasza zakładniczka sama szwęda się po budynku – usłyszałam ten głos, głos pełen kpiny, ten którego właściciela znienawidziłam, ale jednocześnie pokochałam.
- A tobie co do tego, lepiej zajmij się swoją laską – powiedziałam wkładając głos tyle jadu co potrafiłam.
- A co ty masz do Ash? – zapytał, a w jego głosie wyczulam agresję, równie silną jak w głosie Taylor.
- To że krzywdzisz innych. Nie widzisz tego, ale ona cię zmieniła. Zapomniałeś o danym sobie, Taylor mi wszystko powiedziała, że jesteście jak brat i siostra, a raczej byliście – w tym momencie nie wiedziałam co we mnie wstąpiło, chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja podchodziłam do niego, kiedy już podeszłam zaczęłam wbijać palec wskazujący w jego klatkę piersiową. Wytykając mu jego błędy. – Dziś ona miała ochotę się zabić. Zaczęła się tobą brzydzić, zamiast stanąć w jej obronie tak po prostu zacząłeś się śmiać. Brzydzę się tobą jak i tą całą Ashley.- powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Poczułam silny uścisk w nadgarstku, a po moich plecach przeszły dreszcze i strach. Wiedziałam do czego mogłam doprowadzić w taki sposób, że jest on nieobliczalny.
Mężczyzna odwrócił mnie gwałtownie i wpił się zachłannie w moje usta, nie odwzajemniałam go, ale zaczęłam się wyrywać. Kiedy wreszcie mi się to udało, dałam mu z liścia, a on złapał się za policzek. Odwróciłam się szybko by nie spostrzegł moich łez i pobiegłam do mojego pokoju. Zamknęłam szybko drzwi i zjechałam na podłogę opierając się o nie. 

***
Oj Nisia Nisia ile ty musiałaś mnie o niego prosić, ale jednka piosenka Jonasów i dostałam weny. Proszę o to rozdział :)  Niedługo kończę last i zaczynam nowy blog. 
Do napisania 

5 komentarzy:

  1. awwwww *_________* suuuuuuuuuuuuuuuuper :D Kocham Cię za to!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. coraz bardziej mnie ten jake wkurza, i teraz jeszcze mnie ashley wkurza! nie lubię takich ludzi :(, ale dzięki tym ludziom człowiek zaczyna wierzyć w swoją inteligencję. Podziwiam jej odwagę, ja na jej miejscu to uważałabym na słowa... ale mnie nikt nie porwie, to się nie będę martwić:). Ale z liścia to mu mogła dać. Współczuję taylor, bo traci przyjaciela, a to nie jest miłe uczucie. No rozdział świetny, pisz szybko następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to jest że Nisia potrafi zmusić Cie żebyś napisała nowy rozdział a ja nie? Poza tym jest świetny i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział . Pisz szybko nn . ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale sie porobiło! Ashley działa mi na nerwach bo szkodzi Jake'owi ! -,-

    OdpowiedzUsuń