Otworzyłam oczy miejącą nadzieję ze to tylko zwykły sen.
Chciałam być teraz w moim łóżku, czekając aż Greta nie przyjdzie i nie zawoła
mnie na śniadanie. Ale wszystko prysło gdy tylko otworzyłam oczy. Byłam w
jakimś nieznanym mi pomieszczeniu, związana w nogach i rękach. Chciałam
krzyknąć, ale uniemożliwiała mi to taśma klejąca, zakrywająca moje usta. Byłam
przerażona. Nie wiedziałam o co chodzi. Z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy
przerażenia.
- Jake obudziła się ! – usłyszałam nieznany mi głos, rozejrzałam
się dookoła i dostrzegłam chłopaka z lokami na głowię. Przyjrzałam mu się i
spostrzegłam że jest chyba straszy ode mnie. Przynajmniej tak wyglądał, nie
widziałam jego twarzy stał do mnie tyłem. Usłyszałam kroki i przeraziłam się.
Po chwili do pomieszczenia wszedł znany mi z parkingu mężczyzna. Na twarzy miał
chytry uśmieszek.
- Dzień doberek – powiedział z kpiną w głosie. Nie mogłam
nic mu odpowiedzieć. Uniemożliwiała to ta sama taśma na moich ustach. – Och,
nasza mała nie może mówić. – zakpił, po czym kiwnął głową w moją stronę patrząc
na chłopaka w loczkach. On podszedł do mnie, wtedy zrozumiałam. To oni, po
prostu się mszczą. Czemu byłam taka głupia?
Kiedy poczułam jego zimną rękę na mojej skórze wzdrygnęłam
się, a po moich plecach przeszły niemiłe dreszcze. Złapał za róg taśmy i
dosłownie zerwał ją z mojej twarzy powodując niemały ból. W moich oczach
zebrały się łzy. Przymknęłam je tak by się z nich nie wydostały.
- Pewnie zastanawiasz się co tu robisz? – bardziej stwierdził
niż zapytał, a ja jedynie pokiwałam twierdząco głową, nie miałam zamiaru z nim
gadać, ale chciałam wiedzieć czy miałam rację z tą zemstą. Przecież mogli
dowiedzieć się do jakiej rodziny należę i porwać mnie dla okupu.
- Otóż widziałaś nas tamtej nocy, a jak pewnie wiesz nie
należymy do zbyt miłych osób – powiedział i podszedł do mnie, ukucnął nade mną,
a ja jedynie odsunęłam się do tyłu. Pokręcił głową z politowaniem i zacmokał z
niezadowolenia.
- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię, chyba że mnie
wkurzysz – powiedział i przysunął się do mnie kładąc swoją rękę na moim policzku.
Gdy jego dłoń musnęła moją skórę po moich plecach przeszły dziwne dreszcze.
- Skąd mogę mieć pewność? – zapytałam odwracając głowę, a on
wstał śmiejąc się pod nosem.
- Musisz mi po prostu zaufać – powiedział, a ja spojrzałam
na niego jak na głupiego. Tak i co jeszcze? Może mam mu jeszcze podać kod
bankowy moich rodziców?
- Tak, uważaj bo to zrobię – powiedziałam, wiedziałam że
każda moja uwaga go śmieszy, ale nie zamierzałam być poniewierana.
- Ale przecież ja jestem grzeczny – powiedział, a jego twarz
wyglądała jak twarzyczka małego chłopczyka który próbuje wmówić rodzicom: Ja
nic nie zrobiłem.
- Chyba śmieszny – zakpiłam, a w jego oczach pojawił się
gniew. Bałam się go rozgniewać.
- Dobra dość tego, jak tak bardzo chcesz minie rozgniewać to
radzę ci uważać. Teraz akurat jakbyś wiedziała jestem bardzo miły jak na mnie.
Potrafię zabić człowieka gołymi rękoma, więc przestań się stawiać, a nic ci się
nie stanie. Zrozumiano? – mówił nachylony nade mną, byłam przerażona. Czułam tą
całą nienawiść. Czułam jego chęć zadźgania mnie.
- Tak – powiedziałam przerażona, a on uśmiechnął się i
odwrócił na pięcie. Po chwili znikł wraz ze swoim współpracownikiem. Oddychałam
nierównomiernie, a moje serce biło jak młot. Normalnie w świecie się rozryczałam.
Tak po prostu. Miałam ochotę śmiać się z swojej głupoty. Czemu się zgodziłam?
Przecież wiedziałam jaka jest powaga sytuacji. Spodziewałam się takiego obrotu
spraw.
***
- Gdzie ona jest? – zapytał mój wuj chodząc rozdrażniony w
tą i powrotem po salonie swojego domu.
- Byłyśmy umówione wczoraj w galerii, nie przyszła –
powiedziałam, a moja ciotka normalnie w świecie się rozryczała.
- Czyżby uciekła ? – zapytał wuj, a ja pokręciłam głową w
znak że nie wiem. Ale przecież to do niej nie podobne, Kate taka nie jest.
- Raczej nie, Kate taka nie jest- powiedziałam, a w tym
momencie przypomniał mi się jeden fakt, gadając ze mną w głosie miała jakby
przerażenie. Znałam ją i to bardzo. Czyżby mogło jej coś grozić?
- Zadzwonię po policję – powiedział łapiąc za telefon.
- Oni nic nie zrobią, nie minęła jeszcze doba –
poinformowałam brata mojego ojca, a on rzucił telefonem o ścianę i usiadł na kanapie
zakrywając twarz w dłonie. Spodziewałam się jednego: porwania dla okupu.
Przecież Kate jest jedną z najbogatszych nastolatek w USA. Złapałam za swój
telefon i kolejny raz dzisiejszego dnia wybrałam jej numer, miejąc nadzieję że
odbierze i okażę się że jest bezpieczna.
- Numer nie odpowiada – pisało na wyświetlaczu po kolejnej
turze sygnałów. Schowałam telefon do kieszeni i zakryłam twarz w dłonie. To
była moja wina, gdyby nie ja to ona by nie wyszła z domu, nic by się nie stało.
- Nie, ja muszę zadzwonić – powiedział mój wujek i wybrał
numer na policję.
- Policja? Chciałbym zgłosić zaginiecie, prawdopodobnie
porwanie – usłyszałam głos wuja. – Tak, dobrze czekamy.
- Co powiedzieli? – zapytała zapłakana mama Kate.
- Zaraz tu będą – poinformował nas wuj.
Po kilkunastu minutach przyjechali policjanci, wszyscy
musieli złożyć zeznania, a oni stwierdzili że to nie może być zwykłe zaginięcie.
Biorąc pod uwagę status rodziny prawdopodobne jest porwanie dla okupu. Po
kilkudziesięciu minutach przyjechali technicy i podłączyli podsłuch do
telefonu, a nam kazano czekać, czekać na jeden ważny telefon.
***
Jej napisałam, powiem że nie łatwe jest pisanie takiej historii, nie spodziewajcie się zbyt często rozdziałów, szkoła... Życzę powodzenia w nowym roku szkolnym
Do napisania
biedna Kate :( ja nie wiem co bym zrobiła gdyby mnie porwali... pewnie by mnie zaraz oddali, bo ze mną ciężko wytrzymać :), ale strasznie mi jej szkoda, przecież ona nie jest niczemu winna. pisz szybo następny, bo wiesz czego nie dostaniesz ;p
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo tyle sie dzieje;) Czekam na NN<3
OdpowiedzUsuńNie no, wiadomo szkoda dziewczyny, ale Jake był dla niej miły. I to się liczy. ;D Teraz jej kuzynka siebie obwinia, ale chyba najbardziej zdziwił mnie fakt, że matka Kate zaczęła płakać. Cóż, chyba jednak jakieś emocje tam w sobie chowają. Szkoda tylko, że taki krótki fragment [jak i cały rozdział, a ponoć miał być dłuższy:( ] z Jake i Kate. Ale i tak mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam, Kate. ;*
[camp-rock123, perfectly--imperfect, zakrwawione-serca i inne]
supeeeeeeeeeeer ! tylko nn szybciuutko !! ; * WerkQ
OdpowiedzUsuńAh pewnie pisałam to już, ale kocham Joe'go w tym opowiadaniu. Jest taki zły i strasznie mi się podoba:) Biedna Kate, mam nadzieję, że będzie silna i da sobie radę. Zachowanie rodziców Kate mnie zdziwiło i rozwaliło xD Spodziewałam się ich wewnętrznej przemiany, ale tak szybko ? Cały czas ją olewają i zmuszają do chodzenia na jakieś głupie bankiety, a kiedy ona znika od razu popadają w paranoje:) Mam nadzieję, ze jej kuzynka nie będzie się obwiniać:( I jestem strasznie ciekawa jak będzie wyglądała zauroczenie Kate i Joe'go :)Rozdział, kochanie jak zwykle jest bombowy, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Widzę, że świetnie pisze Ci się kryminał :)
OdpowiedzUsuńBiedna Kate. Rozdział cudny jak każdy ;)
OdpowiedzUsuńNa-stę-pny, na-stę-pny! Cze-kam na na-stę-pny!
OdpowiedzUsuńPs Mam już 3/4 rozdziału na desert--island.blogspot.com