Rozdział 5

- My się znamy. - powiedziałam, przerywając niezręczna ciszę, jaka powstała pomiędzy nami. W tym czasie mogłam zauważyć tak wyraźną zmianę Taylor. Wszystko od koloru włosów, który zmienił się z brązowego na blond po zupełnie inny styl. Dziewczyna, którą znałam nigdy w życiu nie założyłaby tego rodzaju sukienkę. Była ona koloru beżowego, bez ramiączek. Jej delikatny materiał sięgał aż do stóp. Góra opinała się na jej biuście, idealnie go eksponując. Wcześniej ubierała się ona w bardziej rockowy sposób, a z tego co pamiętam również sukienki musiały mieć rockowe dodatki. Sam fakt iż powróciła do rodziny jest zaskakujący, ale co stało się z ich grupą?
- Spotkaliśmy się kiedyś w galerii. - oznajmiła spoglądając na krótko ściętego bruneta, jego rysy twarzy były jakby przekopiowane z niej, od razu przypomniałam sobie o fakcie iż dziewczyna miała brata. Jednak z jej opowieści wynikało, że umarł on bardzo dawno. Spojrzałam na nią i poczułam niemiły dreszcz, gdy jej wzrok dalej mnie świdrował. Niebieskoszare oczy były przepełnione dziwnymi emocjami... również bólem.
- Ty jesteś Kate Fox? To o tobie była ta głośna afera? - zapytał brunet spoglądając na mnie, a ja złapałam się mocniej ramienia Cody'ego. Ta sytuacja była dla mnie niezręczna, wręcz śmieszna i gdyby nie fakt iż otacza mnie wiele znanych mi ludzi, roześmiałabym się.
- Tak. Trzy lata temu zostałam porwana, ale to stara sprawa wolałabym o tym nie rozmawiać. - powiedziałam na jednym wdechu i spojrzałam na Cody'ego który posyłał mi ciepły uśmiech. Widział, że nie chciałam o tym rozmawiać, nie ważny był dla niego powód mojej niechęci, ale jedynie samopoczucie w zaistniałej sytuacji.
- Rozumiem, przepraszam. - powiedział szybko, a ja jedynie się uśmiechnęłam i machnęłam ręką. - Ładną parą jesteście. - rzekł, aby znów pomiędzy nami nie zaistniała cisza. Zarumieniłam się i spojrzałam na mojego partnera. Byłam mu bardzo wdzięczna, ale nie widziałam w nas związku, Pomagaliśmy sobie nawzajem. Ja wspierałam go, a on pomagał mi. Tak po prostu. Bezinteresownie.
- Między innymi dlatego nią jesteśmy. - powiedział żartobliwym tonem Cody. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Później na Taylor. Stała i obserwowała mnie, jakby miała tysiące pytań, które bała się zadać.
Obserwowałam płaczącą brunetkę, a wewnątrz tworzyło się pytanie "jak jej pomóc". Ledwo łapała oddech, a po chwili wybuchała głośniejszym płaczem. Podeszłam dwa kroki, a po chwili wycofałam się w obawie, że nie zostanę zaakceptowana właśnie w tej sytuacji. 
- Nie potrzebuję opiekunki. - usłyszałam słaby, zapłakany głos, a serce momentalnie przeszedł ból. To było jak słyszeć płacz swojego mniejszego braciszka, a wszelkie próby uspokojenia są istnie niemożliwe. 
- To nie oni mnie przysłali...- zaczęłam w celu wytłumaczenia się, ale po chwili westchnęłam i spojrzałam na nią. - Chcemy ci pomóc. - rzekłam i zbierając się na odwagę, podeszłam i pogłaskałam ją po plecach. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, a jedyne co mogłam zobaczyć to te niebieskoszare oczy, przepełnione bólem, szklane od łez. 
- Pamiętaj jesteśmy obok, będzie ci luźniej jak się wygadasz. - zaczęłam spokojnym tonem. - Serce mniej boli, jeżeli powie się co na nim leży. - dodałam z lekkim, ciepłym uśmiechem. Chciałam odrobinę pomóc. Nigdy nie potrafiłam być bezinteresowna i naprawdę bardzo ciekawił mnie powód dlaczego się na to zgodziłam. Może między innymi dlatego, że chodziło o dobro innych.
- Kochanie żyjesz? - usłyszałam na uchem zachrypnięty głos mojego ojca i spojrzałam w jego stronę. Zamrugałam oczami i wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam zamyśliłam się. - rzekłam szybko, a on kiwnął twierdząco głową iż zrozumiał. Rozejrzałam się, nigdzie nie było Cody'ego, Taylor i nieznanego mi bruneta. Jedynie ja i ojciec.
- Chciałem z tobą porozmawiać o Cody'm - oznajmił szybko,  a ja przymknęłam powieki. Ostatnio ciągle o tym mówi. Stara się wpłynąć na mnie z informacją o zaręczynach. Pragnął by wszystko było dopięte na ostatni guzik, dopracowane w jego perfekcjonistyczny sposób.  Ja starałam się za wszelką cenę odsunąć tą myśl od światu biznesu. Równało się to ze ślubem, do którego nie było nam śpieszno.- Kiedy planujecie ruszyć z przygotowaniami?
- Tato dobrze wiesz, że nie skończyłam jeszcze studiów. Muszę się na tym skupić. Cody sam jest tego samego zdania. To nasza prywatna sprawa. - zawsze zasłaniałam się tym samym. Chciałam, pragnęłam spokoju chociaż na jednym z tych sztucznych bankietów.
- Kochanie dobrze wiesz, że lepiej teraz. Później pójdziesz do pracy i będzie to samo. - rzekł, a ja przymknęłam oczy. Spojrzałam za mojego ojca. Cody uśmiechał się do mnie ciepło, wyczuwając, że nie jestem zbytnio zadowolona rozmową.
- Tato - zaczęłam i spojrzałam na niego. Mężczyzna jedynie westchnął cicho i pomasował dłonią skroń. Pomimo wszelkich zapewnień, widziałam, że jest zmęczony już tym życiem. Próbował wszystko kontrolować, ale jego zdrowie coraz bardziej mu na to nie pozwalało. - Pomyślę nad tym wszystkim, a teraz przeproszę ciebie, Cody mnie pewnie szuka. - powiedziałam i szybko odeszłam.

***
"Obserwowałem pełne usta dziewczyny, które z prędkością światła poruszały się, a z ich wnętrza wydobywały się słowa. Idealnie marszczyła nosek, a jej ręce poruszały się na boki intensywnie coś gestykulując. Próbowała nauczyć mnie tańczyć. Jednakże ja znajdowałem zupełnie inne zajęcia. Od obserwowania jej brązowych oczu, po usta, które aż prosiły się do pocałowania. Jednak taki gest zdradziłby, że nie słuchałem, a dziewczyna wygłosiłaby mi kolejny wykład. Według dziewczyny bal maturalny jest czyś, co każdy uczeń powinien przeżyć. Wierzyła w moje możliwości, próbowała mnie dowartościować. To było słodkie, ale naprawdę niepotrzebne. 
- Ty mnie nie słuchasz! - usłyszałem naburmuszony głos, a moje ramie zostało lekko uderzone, budząc mnie z rozmyśleń. Uśmiechnąłem się niewinnie pod nosem i złapałem zirytowaną Emily w pasie. - Staram się, a ty znów mnie olewasz. 
- Nie olewam, po prostu obserwowanie ciebie jest o wiele bardziej ciekawe niż nauka tańca i dobrych manier. - odrzekłem, a ona wywróciła oczami i wyswobodziła się z moich objęć. 
- Jeżeli chcesz bym ci towarzyszyła powinieneś mnie słuchać. - powiedziała z uroczym uśmiechem. Moja brew mimowolnie uniosła się. Lubiła się ze mną przekomarzać. Tak samo jak i ja z nią. Każdy gest wywoływał urocze miny na jej twarzy. Czasami zastanawiałem się, co ta dziewczyna ma takiego w sobie, że aż tak wpadłem w jej sidła. 
- Stawiasz mi warunki, jednak dobrze wiesz, że nie mam zbytniej ochoty spędzać tego wieczoru z bufonami z tej szkoły. - powiedziałem szybko, a ona westchnęła i odeszła do stolika. Ujęła szklankę z wodą w dłonie i upiła łyka. 
- Wolisz spędzić ten wieczór z dziewczynami w klubie. - powiedziała z przekąsem i zaczęła obracać szklanką. Nie podobało jej się, że aż tak wzbudzam zainteresowanie płci przeciwnej. Nigdy mi to nie przeszkadzało i oczywiście nie zamierzałem tego zmieniać. 
- Emily proszę cię. Wiesz, że nie interesują mnie inne dziewczyny. - prychnęła i odstawiła szklankę. 
- Więc wykaż się tym i zachowuj jak przystało. Nigdy nie wiesz jak potoczy się twoje życie, może jednak wylądujesz w pracy z tymi bufonami, albo poślubisz jakaś dziewczynę wywodzącą od nich. - spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła krzywo. - Nawet będąc popieprzonym sprzątaczem w jednej z prestiżowych firm będziesz musiał wykazywać się przyzwoitym zachowaniem. - wiedziała dobrze, że irytuje mnie takie gadanie. Odkąd pamiętam ludzie naokoło powtarzali, że zostanę jedynie pionkiem przeznaczonym do brudnej roboty. - Teraz cię przepraszam, zadzwoń jak postanowisz zostać cywilizowanym człowiekiem.  - powiedziała wkładając swoją torbę na ramie i poprawiając kosmyki włosów, które weszły pod pasek. Następnie opuściła pomieszczenie. Nasza pierwsza kłótnia. "
Teraz śmieje się sam z siebie. Zostałem tym, czym grozili mi wszyscy otaczający mnie ludzie. Poczynając na rodzicach, kończąc na nauczycielach w szkole. Również Emil..Kate, która wtedy aż tak bardzo nie znała mojego życia, jednak wywróżyła mi przyszłość. Sam mogłem się tego spodziewać. Będąc nastolatkiem nie wykazywałem zainteresowania edukacja, a uczący mnie nauczyciele załamywali ręce widząc moje oceny. Pamiętam jak w podstawówce, każda klasa jaką opuszczałem, kończyła się wyróżnieniem. Jednak z czasem zaczął się okres, w którym zacząłem zauważać ojca, kiedyś dobrze wykształconego człowieka, który stoczył się na samo dno. Codzienne picie, paczki papierosów, na które ledwo starczyło kasy. Nie chciałem tak skończyć, ale również miałem zbyt wielkie ambicje by pomyśleć, że osoba taka jak ja może skończyć jako sprzątacz, ogrodnik bądź kierowca. Właśnie teraz tak kończę. Chociaż kilka lat temu, byłem zagadką USA. Wszyscy mówili o tajemniczej bandzie, która okrada sklepy, banki, lombardy nie zostawiając śladów po sobie, Właśnie to pozwoliło nam zacząć teraz od nowa.
- Nad czym ty tak rozmyślasz? - usłyszałem głos mojego kumpla. Richard był dwudziestopięcioletnim mężczyzną, którego poznałem w jednym z domów na rozmowie kwalifikacyjnych. Pochodził z dość zamożnej rodziny, dopóki nie pojawiły się problemy hazardowe jego ojca. Wystarczyło pół roku, a jego rodzina zbankrutowała. Sam musiał zająć się czymś, czym zajmowali się ludzie niegdyś pracujący dla niego. Był on brunetem o dość przydługich włosach, przypominał opis książkowego Christana Greya z erotycznej serii. Przynajmniej tak śmiała się jego dziewczyna,
- Nad swoim beznadziejnym życiem. - powiedziałem przejeżdżając ręką po kilkudniowym zaroście, który podrażnił skórę mojej dłoni. Powinienem się jakoś ogarnąć przed pierwszym dniem w nowej pracy. Chociaż z tego co słyszałem mój nowy pracodawca niezbyt patrzył na wygląd, a przykładność i brak zainteresowania jego życiem. Obecny kierowca niedawno odszedł na emeryturę i poszukiwał nowego. Również wiadomo mi, że dość dobrze wynagradza swoich pracowników.
- Stary każde życie jest beznadziejne i bezsensowne. Rodzisz się wywołując wiele bólu i hałasu. Potem marnujesz wiele wieczorów swoim rodzicom, którzy cię kochają, jednak powoli, przez zmęczenie, zastanawiają się po co im to było, by następnie, w twoim nastoletnim życiu mieć z tobą i twoim rodzeństwem problem z powodów buntów. Następnie stajesz się dorosły i zaczynasz popełniać wiele błędów finansowych, miłosnych i logicznych, by po prostu, na końcu, umrzeć i zostać pogrzebany pod ziemią i zapomniany. - zwykł z filozoficznych odpowiedzi, ale każda miała jakiś sens. W momencie kryzysu w jego rodzinie studiował politologie, a także zastanawiał się by wybrać prawo jako jego drugi kierunek. Miał wielkie ambicje.
- Moje życie to naprawdę jedne wielkie bagno. Niestety nie mogę cofnąć niczego.
- Kto by tego nie chciał. - powiedział przyglądając się mi w momencie gdy ubierałem buty. Musiałem się wstawić do rezydencji o 10, a była już 8. Przedostanie się o tej porze przez L.A nie należało do łatwych zajęć.
 ***
Bieganie pomiędzy sklepowymi alejkami w celu znalezienie jednej, głupiej koszuli, nie należało do entuzjastycznych zajęć. Sam fakt, iż wstanie o 8 po wieczornym maratonie, a dodatkowym przeżyciem wiążącym się ze spotkaniem Kate. Nie widzieliśmy się kilka lat, a w niej zaistniała duża zmiana, stała się bardziej kobieca, a twarz nie była taka smutna. Mimo wszystko moje serce przyśpieszyło widząc ją po takim okresie czasu. Zupełnie byłam tym zaskoczona.
- Nie myśl, a pomagaj! - w odpowiedzi jedynie westchnęłam i wzięłam się za przeszukiwanie wieszaków.
- Nie możesz kupić takiej niebieskiej? Ma takie same zaszycia, rękawy, guziki....wszystko tylko jest o odcień ciemniejsza. - powiedziałam po dłuższej chwili poszukiwań, a w odpowiedzi zyskałam jedynie srogi wzrok brata. Westchnęłam głośno i wzięłam się za dalsze poszukiwania.
- Jesteś gorszy niż baba. - rzekłam pod nosem i przeglądałam ubrania. Uwielbiałam męskie koszule z powodu ich miękkiego materiału i luźności. Kobiece były bardziej opięte i zwykle miały bardzo przejrzysty materiał. Często podkradałam od brata, a także ówcześnie od chłopaków koszule, były idealne do luźnych dni. 
- Nie zamierzam z panem dyskutować! - zza wieszaków słychać było donośny, męski głos. Zerknęłam zza koszul i ujrzałam średniego wieku mężczyznę, który szybko gestykulował rękoma. W dłoni trzymał jakąś koszule polo i wskazywał na nią. - Sprzedaliście mi koszule ze skazą! Proszę o wymianę! - dalej nie zbijał z tonu, a sklepikarz stojący za ladą był w zupełnym zdumieniu. Nie wiedział co począć, gdy mężczyzna nie słuchał ich sklepowego regulaminu.
- Już panu mówiłem, bez paragonu nie możemy dokonywać zmian i zwrotów. - powiedział spokojnym, ale jednocześnie bardzo zestresowanym głosem, przełykając głośno ślinę.
- Proszę pana nie mogą nic zrobić. - zza mężczyzny wystąpił młodszy od niego chłopak, starający się za wszelką cenę uspokoić mężczyznę. Przyjrzałam się mu i szybko schowałam za wieszakami. Nie wierzyłam kim był młody mężczyzna. Nie wierzyłam jak bardzo zmienił się, znikły jego wieczne, potargane loki, a na twarzy zawitał spokój.
Kiedy mój brat skapitulował uśmiechnęłam się w duchu i szybko pociągnęłam go w stronę wyjścia. Miałam nadzieję, że nie zobaczył mnie. Jednak nadzieja jest matką głupich.

***
Witam! Ze spóźnionymi życzeniami świątecznymi i nowymi na Nowy rok :) Przepraszam za brak rozdziału w listopadzie jednak nie miałam możliwości dokończyć rozdziału. Moim postanowieniem nowo rocznym jest to zmienić :) Zapraszam na nowy blog: http://discover--my--soul.blogspot.com/ :)
Liczę na opinie
Do napisania :)

3 komentarze:

  1. Kochanie mi sie rozdział bardzo podoba nadal czekam na spotkanie Kate wiadomo z kim i ciekawa jestem co dalej bedzie. Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś, z nudów, przeczytałam całe opowiadanie. Pewnie przypadek, ale zauważyłam parę nieprawidłowości, m.in. w pierwszym tomie wspomniałaś, że Kate jako Emily miała niebieskie oczy, a w tym tomie, we wspomnieniach Jake o niej piszesz o brązowych :)

    Opowiadanko jest naprawdę fajne, piszesz coraz lepiej, jest spora zmiana. Na lepsze oczywiście.
    Powodzenia w dalszym pisaniu.
    Pewnie jeszcze tu zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziękuje! Wiem, zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy mi się pomieszało i staram się to naprawiać, a lubię osoby, które pokazują mi gdzie je popełniam. To lepsze niż zwykły komentarz "fajne" bo widać, że ktoś, kto przeczytał, naprawdę zagłębił się w treść :) Dziękuje.

      Usuń